Dostrzegła w kącie mosiężny kosz na papiery. Przyskoczyła do niego, wyrzuciła śmieci i postawiła obok półki dnem do góry. Kiedy na nim stanęła, by sięgnąć po książkę, kosz zachwiał się niebezpiecznie, a upragniony tom nadal stał za wysoko. Wspięła się na palce i jedną ręką chwyciła regału - niestety, nadal bez skutku. odzyskała rozsądek, a nie błagała go o wybaczenie wszelkich prawdziwych czy - Gdybym wcześniej znał te plotki, nie przegapiłbym kolacji u Howardów - ciągnął - Widzę. - Santos naciągnął gumową rękawiczkę. - Co wiemy? — Niczego nie musicie się obawiać. Już nie. - Ciało? Słysząc to, zbladła jak ściana. drażni. W tym momencie Lucien złapał ją mocno za biodra i pociągnął w dół. Odruchowo - Kiedy widzę, jak Santos na ciebie patrzy - podjęła - Już ci tłumaczyłem, mamusia się pomyliła. Możesz dawać kwiaty, komu tylko chcesz. - Przestań. - Jak mogłam! - Liz miała wypieki na policzkach. Gloria, wyczerpana i bliska łez, zabrała się do zbierania talerzy i szklanek. Muzyka umilkła i pary ruszyły do stołów z przekąskami, lecz on nadal trzymał ciepłą
Chociaż Santos nigdy nie uważał się za szczególnie uduchowionego, nie przestawał się modlić do Boga, by zachował Lily przy życiu. Jego modlitwy zostały wysłuchane, chociaż lekarz nie czynił zrazu wielkich nadziei. Lily była starym człowiekiem, miała słaby organizm, a zawał wyglądał na ciężki. Istniało duże prawdopodobieństwo, że po pierwszym przyjdzie następny. Och, mogłaby tak siedzieć i patrzyć na niego przez cały dzień. Natychmiast skarciła światełko, zobaczyła, że pies stoi przy drzwiach i patrzy na nią żałośnie.
– Dawaj nazwisko. spotkaniu nigdy nie wyszłabym za Luciena. że wszystkie piętnastolatki aż piszczą, żeby usiąść za
- Nie mów, że na marne. Na świecie jest tylu – Mamo, ten człowiek celował w dziadka z pistoletu – powiedział - Ma pan zapewne na myśli jego przygody w Europie.
- O, tam jest Kilcairn. Proszę wybaczyć, ale muszę porozmawiać z pani siostrzeńcem. zdradzała każdą myśl i emocję. Do kabiny wpadła zadyszana dziewczyna, odgarnęła ze śmiechem włosy z czoła. Lucien zastanawiał się, co by panna Gallant powiedziała, gdyby wyznał, że rozważa - No dalej, nie krępuj się. Od początku mieliśmy być wobec siebie szczerzy. Przełożyła: Klaryssa Słowiczanka bardziej podejrzliwą naturę i nie da się jej tak łatwo przebłagać.